-°   dziś -°   jutro
Sobota, 23 listopada Adela, Klemens, Klementyna, Felicyta

"Dziennik zarazy": Duch wynalazczości w narodzie nie ginie

Opublikowano 03.05.2020 00:01:00 ms

Zapraszamy do przeczytania kolejnego odcinka felietonu "Dziennik zarazy". Autorem jest nasz Czytelnik, który przebywał na domowej kwarantannie. Obecnie jest na "wolności", pracuje i w wolnej chwili pisze felietony.

Chcąc nie chcąc muszę wrócić do tematu maseczek, których używanie w przestrzeni publicznej jest obowiązkowe ale zacznę z innej beczki.

Większość polskich internautów zna z licznych memów sympatyczne zwierzątko o nazwie Nosacz Sundajski. Jest to memowe alter ego prawdziwego Polaka. Ma na imię Janusz, żonę Halynę syna Sebę oraz córkę Karynę. Jeździ Golfem dwójką „w gazie” i nienawidzi „somsiada”, który ma Passata (też w gazie). Chytre blisko osadzone oczy i wielki nos to cechy charakterystyczne (i fotogeniczne) tego reprezentanta koczkodanowatych.

Nosacz jak sama nazwa wskazuje dysponuje niebagatelnych rozmiarów nosem, co zapewne jest w jego przypadku powodem do dumy. Polacy, jak zauważyłem, mają podobnie – jak już znaczna część nosi maseczki - to wielu uważa, że jest okej chodzić z odkrytym nosem. Nie mam pojęcia, może ci ludzie wiedzą coś czego ja nie wiem – że przez nos to już żadna wroga kupka molekuł się nie dostanie i nie wydostanie?

Zobacz również:

Druga grupa to ci, którzy gdzieś tam w środku pozostali małymi dziećmi i noszą maseczki w charakterze śliniaków z całkowicie odkrytymi ustami nosem trzymając maseczki na brodzie. Ci wyglądają jakby w żłobku repetowali przez lat kilkanaście albo nawet kilkadziesiąt i właśnie wyrwali się na wolność.

Jest jeszcze ekipa anarchistów, którzy mają maseczki w głębokim poważaniu i w ogóle ich nie noszą, przedstawiciele tego plemienia to często osobniki okopujący ukryte ławki oraz skwery, gdzie racza się napojami alkoholowymi z dolnej półki dyskontów. To nawet jest zrozumiałe bo może chodzić o szybki czas dostępu do otworu gębowego. Poza tym im więcej przyjmie się płynów podejrzanej konduity tym bardziej spadają umiejętności manualne i ściągniecie maski w celach konsumpcyjnych może stać się nie lada problemem.

Można także wyróżnić tzw. saneczkarzy – ci zamiast masek noszą szaliki, kowboi – w tradycyjnych chustach, którzy wyglądają jakby szykowali się na napad na bank gdzieś w Kansas City, kominiarzy – wiadomo – noszących tzw. kominy. Rzadko trafimy też na prawdziwego mistrza sztuki przetrwania przygotowanego na kolejna wojnę światową – tacy noszą prawdziwe maski przeciwgazowe z wojskowego demobilu. Zdarzają się nieliczni Talibowie lub fani państwa islamskiego - ci przemieszczają się w tzw. "arafatkach" i nigdy nie wiadomo czy gość idzie po fajki czy porwać samolot?

Są jeszcze „złote rączki” - noszący własnoręcznie zaprojektowane quasi-maski. Tu inwencja narodu jest tak wielka, że ciężko wyliczyć widziane przeze mnie osobiście wynalazki. Widziałem przerobione podpaski, skarpetki, serwetki z haftem kurpiowskim oraz majtki typu stringi, a także zmodyfikowane filtry do odkurzacza. Duch wynalazczości w narodzie nie ginie.

Komentarze (1)

Leszko
2020-05-03 21:21:36
0 0
Niezły warsztat literacki. Może jakaś książka?
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
""Dziennik zarazy": Duch wynalazczości w narodzie nie ginie"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]