Polski lekarz o pracy na froncie: nie da się przygotować na wojnę
Nie da się przygotować na wojnę; w pierwszej chwili instynkt podpowiada, by stamtąd uciekać. Ale gdy jest się na froncie, nie można się wycofać; trzeba zostać do końca i zabezpieczyć rannego – mówi polski lekarz Jakub Szczerba, który pomagał ukraińskim żołnierzom na pierwszej linii frontu.
Pochodzący z Lublińca młody ortopeda w ubiegłym roku skończył Śląski Uniwersytet Medyczny w Katowicach. Jest też absolwentem inżynierii biomedycznej na Politechnice Śląskiej, wynalazcą samoprzylepnego czujnika temperatury połączonego z aplikacją na telefon. W czerwcu i lipcu jako lekarz Fundacji „W międzyczasie” przez kilkadziesiąt dni pracował na polu walki na Zaporożu i pod Bachmutem.
Wcześniej Jakub Szczerba pomagał ukraińskim uchodźcom i rodzinom strażaków. Gdy jego podopieczni bezpiecznie wrócili na Ukrainę, zaczął szukać innych możliwości pomagania. „To była moja potrzeba, musiałem to zrobić. Nie da się tego inaczej wyjaśnić - taka jest moja konstrukcja wewnętrzna; mimo ryzyka, jakie się z tym wiąże, dobrze czuję się w tego typu zadaniach” – mówił we wtorek dziennikarzom lekarz, który dwa tygodnie temu wrócił z Ukrainy do Katowic.
Medycy współpracujący z Fundacją „W międzyczasie” pomagają w ewakuacji medycznej wzdłuż linii frontu. Często są w punktach, gdzie toczą się ciężkie walki. Pomagają też w szpitalach polowych.
Zobacz również:

„Praca na pierwszej linii polega na tym, by dotrzeć do rannego - często pod ogniem nieprzyjaciela - udzielić mu pomocy i ewakuować. W czasie ewakuacji udzielana jest pierwsza pomoc; trzeba zabezpieczyć rannego żeby się nie wykrwawił, ustabilizować jego stan i przekazać ekipom, które ewakuują do szpitali polowych” – relacjonował lekarz.
„Fizycznie ściągamy rannych chłopaków z okopów i chcemy ich dowieźć bezpiecznie do szpitala” – dodał Jakub Szczerba. W szpitalu polowym wykonywane są pierwsze zabiegi, oczyszczanie ran, amputacje, stabilizacje złamań. Po tych czynnościach ranni kierowani są do dalszego leczenia. Ci, którzy dotrą do szpitala, mają duże szanse przeżycia.
„Przeżywalność, nawet ciężko rannych żołnierzy, jest wysoka m.in. dzięki temu, że wdrożony jest cały system ewakuacji medycznej i pomocy blisko linii frontu oraz bezpośrednio w szpitalach polowych. Jeżeli pacjent dotrze do medyka bojowego, zostanie odpowiednio zaopatrzony i nie wykrwawi się, jego szanse rosną. Koncentrujemy się na tym, by ranny trafił żywy do szpitala” – mówił lekarz.
Szpitale zlokalizowane są w zajętych przez wojsko budynkach ok. 20-30 km od linii frontu, transport do nich z pola walki trwa mniej więcej godzinę. Również szpitale nie są bezpieczne – jeden trzeba było ewakuować nagle, 20 minut przed spodziewanym ostrzałem.
Podczas pracy doktora Szczerby były dni, kiedy do szpitala polowego trafiało nawet kilkanaście transportów dziennie; w każdym z nich było 6-7 rannych, w tym z reguły dwóch ciężko. Obserwacje lekarzy wskazują, że średnio na około sto ran tylko jedna jest od kuli, a pozostałe od odłamków z ostrzału artyleryjskiego. Pociski zostawiają kratery wielkości autobusu.
„Żołnierz może nawet nie zobaczyć przeciwnika. Może być na pozycji, gdzie ustawił go dowódca, a chwilę później nie ma nogi lub ręki, bo nastąpił ostrzał” – relacjonował lekarz. Na podstawie swoich doświadczeń ocenił, że mniej więcej na 10 rannych przypada jeden zabity żołnierz, zastrzegł jednak, że to tylko jego domniemania, a nie twarde dane.
Jakub Szczerba przyznał, że praca medyka na froncie wiąże się z olbrzymim ryzykiem. „Nie da się przygotować na wojnę i na to, co nas tam czeka. Wojna jest jednym wielkim chaosem, który łączy w sobie te wszystkie straszne rzeczy, które może wymyślić człowiek” – powiedział.
„Moje doświadczenia z frontu uczą, że nie da się przewidzieć niebezpieczeństwa. W jednej chwili czujemy się bezpiecznie, ale w drugiej nadlatuje dron - zaczynają się myśli, czy ten dron jest nasz czy przeciwnika, czy zrzuci na nas bomby czy nie. Podobnie z ostrzałem, który następuje w najmniej oczekiwanej chwili. Nie da się przygotować na to, co dzieje się na froncie” – mówił śląski lekarz.
Kiedy człowiek pierwszy raz znajduje się w niebezpieczeństwie, pod ostrzałem – dodał - instynkt podpowiada, żeby stamtąd uciec. „To jest tak silne, że trzeba z tym mocno walczyć. Najgorsze jest oczekiwanie, aż ustanie ostrzał, żeby przeciwnik dał nam szansę działać. Kiedy już udzielamy pomocy, trochę zapominamy o tych wszystkich niebezpieczeństwach; skupiamy się na tym, żeby żołnierz przeżył” – powiedział medyk.
Choć po powrocie do Polski wraca poczucie bezpieczeństwa, nie nikną emocje. „Dochodzi bagaż emocjonalny związany z tym, że tam zostali nasi przyjaciele - ludzie tacy jak my, którzy mają rodziny, dzieci, a musieli zostawić wszystko, żeby walczyć o swój kraj i swoją wolność” – powiedział, zwracając uwagę, że wojna toczy się kilkaset kilometrów od Polski.
Doktor Szczerba nie wyklucza, że wróci na front, by pomagać żołnierzom. „Kiedy zadzwonią do nas koledzy i powiedzą: słuchajcie, pomóżcie nam, bo nie mamy już sił; kończą nam się ludzie, ludzie umierają, nie ma kto pracować – wtedy człowiek zaczyna myśleć, że trzeba pomóc, bo czekają na niego ludzie, liczą na niego przyjaciele (…). Jeśli będę mógł pomóc – wrócę tam” – zadeklarował.
Walczący żołnierze – relacjonował lekarz – to często młodzi, 19-20-letni mężczyźni. Wracają do okopów, choć dzień czy dwa wcześniej zginęli lub zostali ranni ich koledzy. „Codzienny strach przechodzi w rutynę. Oni są tam cały czas, muszą podejmować ten trud, heroizm, codziennie, kiedy przyjdzie rozkaz. My nie stoimy przed takimi dylematami, trudno w ogóle się do nich porównywać” – mówi Jakub Szczerba.
„Najlepszym co mogłoby się stać, jest zakończenie wojny. Nie chciałbym dojść do momentu, kiedy człowiek zobojętnieje na to, co tam się dzieje. A łatwo powiedzieć: jestem zmęczony, nie mam siły, czuję się zagrożony. Jeśli się w to wejdzie, nie można się wycofać” – uważa śląski lekarz.
Jego zdaniem, choć Polska nie bierze czynnego udziału w wojnie, warto wyciągnąć z niej wnioski także pod względem systemu zabezpieczenia medycznego. „Oby nigdy się to nie zdarzyło, ale dobrze, abyśmy byli gotowi, a świadomość społeczna była większa. Obrażenia rannego, który wjechał na minę, są inne od tych, z którymi mamy do czynienia na SOR w Katowicach. Trzeba też przygotować się na taką pracę od strony emocjonalnej” – tłumaczył medyk.
Może Cię zaciekawić
"Kolejne skandaliczne słowa Brauna; czas na zdecydowaną reakcję służb"
W poniedziałek Braun w rozmowie z Tomaszem Sommerem ocenił m.in., że „utrzymująca się jako kanoniczna teza o istnieniu systemu komór gazowych ...
Czytaj więcejGoogle: w Polsce najczęściej wyszukiwane letnie kierunki to Hiszpania, Włochy i Grecja
Z analizy wyszukiwań Google wynika, że w tym roku zagraniczne wyjazdy zyskały przewagę nad wakacjami w Polsce i odpowiadają za 51 proc. wszystkic...
Czytaj więcejDruga osoba zatrzymana w związku z atakiem na 17-latka w centrum miasta
Według informacji przekazanych przez zastępcę prokuratora rejonowego w Tarnowie Sylwię Ciochoń, na policję w niedzielę zgłosiła się kolejna ...
Czytaj więcejTrwają rozmowy ws. połączenia partii PO, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej
Łoboda w poniedziałek w Studiu PAP poinformowała, że nazwy poszczególnych partii wchodzących w skład klubu KO „mniej funkcjonują w przestrze...
Czytaj więcejSport
Michał Probierz zrezygnował z funkcji selekcjonera piłkarskiej reprezentacji Polski
"Doszedłem do wniosku, że w obecnej sytuacji najlepszą decyzją dla dobra drużyny narodowej będzie moja rezygnacja ze stanowiska selekcjonera" - ...
Czytaj więcejSukces Limanowskiej Grupy Rowerowej na L’Étape Poland by Tour de France 2025
Mateusz Dyrek na podium – drugie miejsce w klasyfikacji generalnej Największy sukces podczas tegorocznej edycji odniósł Mateusz Dyrek, któ...
Czytaj więcejWiększość nie wypełnia zaleceń odnośnie aktywności fizycznej
Na jego podstawie można stwierdzić, że ćwiczą przede wszystkim ludzie młodzi, z przewagą mężczyzn, osoby pracujące, z miast powyżej 200 tys...
Czytaj więcejDwunasty zawodnik – wspólny apel wojewody małopolskiego i klubów piłkarskich
Wspólny apel podpisali: wojewoda małopolski Łukasz Kmita, prezes Naczelnej Rady Lekarskiej prof. Andrzej Matyja oraz wiceprezes Wisły Kraków SA M...
Czytaj więcejPozostałe
Zerwany dach kościoła i blisko 500 osób ewakuowanych w wyniku gwałtownej burzy
Rzecznik prasowy Małopolskiego Komendanta Wojewódzkiego PSP Hubert Ciepły poinformował, że w związku z burzami w regionie strażacy interweniowa...
Czytaj więcejPolitycy PiS: po wyborach parlamentarnych w 2023 r. w PiS nastąpiła ewolucyjna zmiana pokoleniowa
Pod koniec czerwca rzecznik PiS Rafał Bochenek zapowiadał, że na VII kongresie partii dojdzie do przebudowania i otwarcia decyzyjnych gremiów Praw...
Czytaj więcejIga Świątek triumfatorką Wimbledonu po wygranej w finale z Amerykanką Anisimovą
To jednocześnie szósty wielkoszlemowy triumf 24-letniej Polki, która wcześniej cztery razy była najlepsza w paryskim French Open (2020, 2022-24),...
Czytaj więcejUSA: Trump zapowiada 30-procentowe cła na towary z UE i Meksyku od 1 sierpnia
Trump zamieścił na Truth Social kopie listów w sprawie nowych taryf celnych. Wkrótce potem przedstawiciel UE powiedział agencji Reutera, że og�...
Czytaj więcej- Kard. Krajewski: bardzo dotknęło mnie to, co działo się niedawno w Polsce
- Nie żyje mężczyzna postrzelony policję w Sosnowcu. Jest nagranie
- Nie żyje mężczyzna, postrzelony przez policjantów po ataku maczetą
- Raport Funduszu Sprawiedliwości - możliwe zawiadomienia do prokuratury
- Projekt znoszący dwukadencyjność - do 7 sierpnia w konsultacjach społecznych
Komentarze (1)