-°   dziś -°   jutro
Piątek, 22 listopada Marek, Cecylia, Wszemiła, Stefan, Jonatan

O koniu, co za człowiekiem chodzi jak pies

Opublikowano 18.02.2012 08:17:40 Zaktualizowano 05.09.2018 11:11:11

Nowy Sącz/Rabka. Koń był trzeźwy, woźnica pijany. Woźnica usłyszał wyrok za prowadzenie pod wypływem alkoholu, ale odsiadywać go poszli razem. Pan Piotr i Kasztan. I tu w zasadzie kończy się wątek sądowo-kryminalny, a zaczyna opowieść o przyjaźni człowieka i zwierzęcia.

Miał niezłą figurę i ciąg

Musiał  zostawić dom i  gospodarstwo. Najgorsze jednak, że musiał zostawić swojego najbliższego przyjaciela - konia Kasztana. Cztery miesiące więzienia. Taki wyrok usłyszał góral z Rabki  za jazdę wozem  po pijanemu. Pan Piotr trafił do nowosądeckiego Zakładu Karnego. Koń najpierw do sąsiada skazanego, później zajęła się nim gmina.  Rozstanie z Kasztanem nie trwało jednak długo.  Dzięki życzliwości Fundacji im. Ojca Pio ze Stróż, pan Piotr może  odsiadywać wyrok razem ze swoim Kasztanem.

- Kupiłem go trzy lata temu. Spodobał mi się z figurą i ciągiem.  Zadbany był. Taki z ikrą… jak młody człowiek – śmieje się pan Piotr. – Kiedy znalazłem się w zakładzie, martwiłem się o niego. Śnił mi się  wiele razy. Zastanawiałem się gdzie jest i co robi… A teraz, na szczęście, znowu jest przy mnie.

Aż przyszedł feralny dzień, który miał wywrócić życie pana Piotra i Kasztana do góry nogami:

- Przyznaję, wypiłem sobie dwa albo trzy razy i zostałem zatrzymany przez policję na drodze z koniem. Wóz nie samochód, ale pojazd. Dwa razy dłuższy jak auto. A tu nie wolno jeździć  w takim stanie. Nie dałem rady zapłacić grzywny i tak znalazłem się w areszcie  - dodaje .  

Koń spędził bez właściciela półtora miesiąca. Nikt nie wie, czy tęsknił za woźnicą tak, jak woźnica za nim. Pojawiło się jednak rozwiązanie, aby wrócił pod opiekę górala.  Fundacja Pomocy Osobom Niepełnosprawnym w Stróżach zgodziła się na umieszczenie Kasztana w Ośrodku Hipoterapii,  do którego codziennie  jest dowożony  do pracy pan Piotr.

Koń chodzi za Piotrem jak pies

- Dla Fundacji  w Stróżach pracuje  obecnie dziesięciu  więźniów,  dwóch w hospicjum,  kolejni są zatrudnieni przy budowie  ośrodka  dla chorych na stwardnienie rozsiane.  Dodatkowo  dwóch skazanych zajmuje się niepełnosprawnymi w trakcie zajęć z hipoterapii i dogoterapii  – mówi Łukasz Chruślicki, oficer prasowy  Zakładu Karnego w Nowym Sączu i dodaje: – Do pracy na zewnątrz kierowani  są więźniowie  z lekkimi wyrokami.  Dotyczy to skazanych  za niepłacenie alimentów, jazdę po pijanemu czy drobne kradzieże. Zatrudnienie jest jedną z form resocjalizacji. Skazani mogą w ten sposób między innymi spłacać swoje zobowiązania alimentacyjne. Dla niektórych jest to pierwsza praca, jaką wykonują w życiu.

W ośrodku hipoterapii  góral  z Rabki ma swój codzienny rytuał.  Pomaga koniuszym, rozstawia pastwiska, wypuszcza konie i sprząta w boksach.  To robota trochę jak we własnym gospodarstwie. Często też prowadzi konia podczas zajęć terapeuty z dziećmi niepełnosprawnymi.

- Choć siedzę w więzieniu to chcę oddać trochę serca tym dzieciom, aby wyzdrowiały – mówi pan Piotr, a kiedy tylko znajdzie wolną chwilę zagląda do Kasztana. Karmi go, czyści, sprząta koło niego. 

- Chodzi za nim jak pies. Koń za panem Piotrem chodzi – śmieje się pani Ania, która pomaga w opiece nad Kasztanem.  – A czasem obaj za sobą chodzą,  kiedy  Kasztan nie chce się dać uwiązać.
 
Koniem nawet do sklepu

Całe życie pana Piotra jest związane z końmi. Od dzieciństwa. Miał siedem lat, kiedy pierwszy raz  wsiadł na konia. Konie w jego życiu zmieniały się, ale zamiłowanie do nich było wciąż takie same. Służyły do rekreacji i pracowały w dorożkarskim interesie. 

- Nie miałem samochodu, to wszędzie jeździłem koniem – wspomina pan Piotr. – Nawet do sklepu. Siano komuś przewiozłem,  czy wynajmowano mnie do orki, czy na kuligach się jeździło. A w lecie woziło się ludzi wierzchem.  Co jakiś czas był inny koń. I tak leciały lata.

Początkowo  Kasztan nieufnie  traktował wszystkich,  którzy zajmowali  się nim w  stadninie w Stróżach.

- Troszkę obawiałam  – mówi pani Ania. – Długo bałam się wejść do boksu, jak pojawiałam się w pobliżu, strzygł uszami, kopał.  Przez dłuższy czas wpuszczał tylko  swojego właściciela.  Jak sobie nie radziłam, biegłam po pana Piotra, żeby mi pomógł.  Ale z czasem to zaufanie rosło. I tak zaczęłam na nim jeździć.

Kasztan to trudny koń

Jak twierdzi Stanisław Mul, instruktor jazdy konnej i hipoterapii w Stróżach, Kasztan to trudny koń, z przeżyciami. Jego zdaniem, zwierzę po przejściach cały czas obawia się, czy go ktoś przypadkiem nie uderzy, wystraszy, czy zostawi. A tak reaguje na obcych Kasztan.

- Z końmi jest tak jak z ludźmi – dodaje Stanisław Mul. – Z łatwym koniem można się szybko zaprzyjaźnić, ale nie jest to silna więź. Najbardziej można się przywiązać do koni trudnych, sprawiających problemy, często uważanych przez innych za konie niebezpieczne.  Jak się okazuje, z czasem, taki  koń staje się  największym pupilem wszystkim dokoła. Najpierw narzekają na niego, później każdy chce na nim jeździć.

A przywiązanie pana Piotra do Kasztana jest ogromne.  I z wzajemnością. Nic w tym dziwnego.  Od dłuższego czasu mają tylko siebie.

- Zostałem sam w domu z koniem – opowiada skazany. – Większość osób z mojej najbliższej rodziny  już poumierało.  Niedawno brat . Mama chorowała na cukrzycę,  tata miał problemy z sercem, a brat  z wątrobą. Smutno. W domu czasami tylko ktoś mnie odwiedzał. Różnie z tym bywa.

Trochę czas uciekł

Pod koniec lutego pan Piotr ma wyjść na wolność. Przyznaje jednak, że więzienie wiele go nauczyło. I zapowiada, że już nie siądzie na wozie po kielichu:

- Furmana trzeba brać jak się coś wypije po drodze. Najlepiej to konia odprzągnąć i wtedy można się napić przed spaniem. Trochę czas mi tu uciekł, ale co można poradzić. Człowiek sobie sam zawinił to teraz trzeba odpokutować.  Już taka plamka na życiorysie zostanie…

W boksie, góral głaszcze Kasztana, daje mu siano i opowiada:

- Chomąto  zakładam na głowę. Taką podpinkę  daje mu pod ogon, żeby wszystko się trzymało jak jedziemy w  dół. Jeszcze  uzda, lejce,  siodło,  strzemiona i można jechać. Na oklep też się jeździ,  tylko się  wyskakuje,  łapie się za grzywę i przed siebie...


Fot.: Monika Chrobak

Zobacz również:

Komentarze (6)

agent007
2012-02-18 10:28:54
0 0
ciekawa historia
Odpowiedz
jacex28
2012-02-18 14:05:42
0 0
Miejmy nadzieję, że przez to doświadczenie Pan Piotr odłoży alkohol z miłości do Kasztana ;D
Odpowiedz
Rita25
2012-02-18 14:14:00
0 0
'Koń była trzeźwy' więc koń prowadził wóz a biednego pasażera ukarali :):):):):):):)
Odpowiedz
konto usunięte
2012-02-18 19:32:00
0 0
Piekna historia! Pozdrowienia dla gorala i jego Kasztanka:)
Odpowiedz
wicusiok
2012-02-18 20:15:52
0 0
Dzięki Panie Senatorze za ludzkie podejście do sprawy.
'Alkohol to wróg i ja go w morde leję'
Odpowiedz
Janek64
2012-02-19 11:14:02
0 0
Po tej ciekawej historii pewnie i koń się uśmiał.
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"O koniu, co za człowiekiem chodzi jak pies"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]