-°   dziś -°   jutro
Niedziela, 29 grudnia Dawid, Tomasz, Dominik, Dionizy

Grubas, gdzie to położyłam?

Opublikowano  Zaktualizowano 

10 kwietnia 2010 r. na pokładzie rządowego samolotu TU 154 był gen. Franciszek Gągor rodem z Koniuszowej (gmina Korzenna).

– Do tej pory przechowuję artykuły w różnych językach, które mówią o nim jako znakomitym generale. Pozytywnie oceniali jego pracę szefowie sztabów innych państw – mówiła Lucyna Gągor, wdowa po generale, w wywiadzie dla DTS z 11 lipca 2013, tuż po promocji „Rocznika Sądeckiego”, który dedykowano szefowi Sztabu Generalnego Wojska Polskiego. Przypomnijmy…

- Podczas promocji „Rocznika Sądeckiego”, dedykowanego w tym roku gen. Franciszkowi Gągorowi, powiedziała Pani, że to ważne, iż takie publikacje powstają, by młodsze pokolenia mogły dowiedzieć się, jakim Franciszek Gągor był wojskowym i jakim był mężem. Jakim był mężem?

– Do tej pory przechowuję artykuły w różnych językach, które mówią o nim jako znakomitym generale. Pozytywnie oceniali jego pracę szefowie sztabów innych państw. Po jego śmierci coraz więcej mówi się, jakim był człowiekiem. Był wspaniałym, cudownym, kochającym mężem i ojcem, i dziadkiem.

- Nie przeszkadzało Pani, że ostatni gasił światło w sztabie?

– Nie kłóciłam się z nim nigdy o to. Prosiłam, by wcześniej wracał z pracy, ale on uważał, że obowiązki służbowe są najważniejsze. Kiedy został szefem sztabu, pracował jeszcze więcej. Ktoś powie, że odsunął nas na dalszy plan. Wiem, że byliśmy dla niego naprawdę ważni. Służba jednak zobowiązuje. Musiałam się z tym pogodzić.

- Nie często przyjeżdżaliście w rodzinne strony generała…

– Kiedy dzieci były młodsze, częściej jeździliśmy do Koniuszowej. Później obowiązki służbowe męża nie pozwalały na to. Uważał jednak, że przynajmniej raz – dwa razy w roku powinien odwiedzić swoich rodziców. Kochał rodzinne strony, chociaż urlop wolał spędzać nad morzem – uwielbiał długie spacery wzdłuż wybrzeża.

- Pamięta Pani swój pierwszy przyjazd do Koniuszowej?

– Byliśmy narzeczeństwem. Przyszły mąż chciał przedstawić mnie rodzicom. Pamiętam, że jego mama zwróciła się do swojej kuzynki, która akurat ich odwiedziła: „Zobacz, Franuś przywiózł nam paniusię miastową”.

- Jak udało mu się zdobyć „paniusię miastową”?

– Poznaliśmy się w 1978 roku w autobusie. Ja miałam wówczas 19 lat, byłam w czwartej klasie technikum budowlanego, mąż 27 i był lektorem języka angielskiego w Wyższej Szkoły Oficerskiej Wojsk Zmechanizowanych. Jechałam do przyjaciółki. Czułam, że ktoś mi się przygląda. Spojrzałam w górę i zobaczyłam przyszłego męża. Ale wówczas nie zamieniliśmy słowa. Po jakimś czasie znów się spotkaliśmy w tym samym autobusie. Czerwony ogórek, numer 116. Padał deszcz, a ja zapomniałam parasola. Wychodząc z autobusu, podszedł do mnie, osłonił parasolem i zapytał, czy może służyć ramieniem. I tak służył ramieniem przez lata małżeństwa. 21 listopada 2010 roku minęłoby równe 30 lat.

- A może nadal służy?

– Chyba tak. Mam poczucie, że jest blisko mnie. Ciągle z nim rozmawiam. Proszę go o pomoc, tak jak to było zawsze, gdy wracał z pracy.

- O co Pani Go pyta?

– Najczęściej o drobiazgi. Jak coś gdzieś zgubię, mówię mu: „Grubas, przecież wiesz, gdzie to położyłam”.

- Grubas?

– Zawsze tak do niego mówiłam: Grubas, Grubasek. Teściowa miała pretensje, że nie zwracam się do męża Franciszku. Nawet dzieciom zdarzało się witać go: – Część Grubciu!

- Trudno normalnie żyć, gdy sprawa śmierci męża i innych osób, które zginęły wraz z nim na pokładzie samolotu, do tej pory nie została rozstrzygnięta? Walczy Pani o prawdę. Jaka jest prawda?

– Walczę, ale nie potrafię powiedzieć, gdzie ona leży. Jestem osobą postronną. Nie stoję ani po jednej, ani po drugiej stronie. Ale nie jestem obojętna. Chodzę na komisję pana Macierewicza i słucham problemów tam poruszanych, śledzę również argumenty drugiej strony. Czytałam raport Millera.

- Ostatnie doniesienia komisji rządowej winą za katastrofę obarczają niedoświadczonych pilotów.

– A ja się zastanawiam, kto wydał decyzję, by ci młodzi piloci, nie mający odpowiednio dużo wylatanych godzin, sterowali samolotem, na pokładzie którego znajdowały się tak ważne osobistości państwa? Powiem tak, jeżeli ktoś nie przedstawi mi dokładnych przyczyn katastrofy, nie uwierzę.

- Nie wierzy Pani, że to był wypadek czy nie wierzy w zamach?

– Jeśli ktoś nie przedstawi mi czarno na białym, że to był wypadek – nie uwierzę. Podobnie jak nie uwierzę w zamach, jeżeli nie będzie na to dowodów.

Rozmawiała Katarzyna Gajdosz

Gen. Franciszek Gągor ukończył I LO im. Jana Długosza w Nowym Sączu. Drogę do tej szkoły pokonywał z Koniuszowej piechotą. Po jego śmierci szlak turystyczny Nowy Sącz – Koniuszowa – Ptaszkowa nazwano jego imieniem. – Dla rodziny to bardzo ważne, że w małej wiosce, w której mąż się wychowywał i dorastał, pamiętają o nim. Dla młodych pokoleń to z kolei przesłanie, że jeśli się czegoś bardzo pragnie, można to zdobyć. Franciszek nie lubił prac w polu, chciał coś osiągnąć – wyrwać się z roli. I osiągnął. Śmierć przerwała realizację chyba jego największego marzenia, by zostać Szefem Komitetu Wojskowego NATO – wspomina Lucyna Gągor.

Komentarze (8)

Wlod
2015-04-10 11:16:07
0 0
Dobrzy ludzie zawsze za wcześnie odchodzą. Cześć Jego Pamięci !
Odpowiedz
urzednik
2015-04-10 12:01:49
0 0
Kazda ofiara tej Narodowej Tragedi na zawsze zapisze sie w naszych sercach..Czesc ich Pamieci !
Odpowiedz
forfiter
2015-04-10 21:35:58
0 0
Pani jenerałowo, może to i prawda że piloci młodzi byli i mało godzin wylatali ale przecie stenogramy rozmów w kabinie dowodzą że działali pod bezpośrednim nadzorem wysoce doświadczonego jenerała służb powietrznych który w zasadzie ich ubezwłasnowolnił wydając do końca polecenia.

I ten jenerał podobno nie był trzeźwy.
Tak mówią jedne protokoły, choć inne temu przeczą.

Ale stenogramy znowu wnoszą że serwowano w kokpicie piwo.
Niby napój niskoalkoholowy, ale jednak.

Gdybym leciał lub jechał uczcić czyjąś pamięć i oddać hołd to bym nie pił.

Ale ludzie mają różną mentalność , może niektórzy uważają że to przystoi.

Nie mnie to oceniać.

Jakiekolwiek były przyczyny katastrofy- szkoda ludzi i szkoda ich rodzin.
Odpowiedz
konto usunięte
2015-04-11 07:22:02
0 0
@forfiter dzięki Tobie opinia o internecie jest jaka jest.
Odpowiedz
TuronGorski
2015-04-11 09:21:06
0 0
są cywilizowane kraje gdzie nie ma czegoś takiego jak --żałoba narodowa--
tam się; myśli i są procedury postępowania

Dlaczego ten samolot w ogóle wystartował? Był to przecież nieprzygotowany lot i potem samobójcze lądowanie.
Nie można głupio marudzić ; -- Cicho nad tą trumną--. Należy wyjaśnić;
Dlaczego tyle osób wsiadło do tej lecącej trumny? zamiast uciekać- gdzie pieprz rośnie- i
Czy musimy być zawsze głupi?
Odpowiedz
forfiter
2015-04-11 20:01:54
0 0
@west, chciałeś synku coś może mi powiedzieć ?

Bo tak się wyrażasz nie przymierzając ni w pi*dę ni w oko.
Odpowiedz
konto usunięte
2015-04-11 21:23:47
0 0
To co chciałem napisałem. Jest pytanie co Twój móżdżek widoczny na obrazku obok wydedukował.
Odpowiedz
forfiter
2015-04-11 21:28:41
0 0
Napisałeś synku to co umiałeś, tyle co panie w podstawówce dały radę przezwyciężyć opór materii.
Odpowiedz
Zgłoszenie komentarza
Komentarz który zgłaszasz:
"Grubas, gdzie to położyłam?"
Komentarz który zgłaszasz:
Adres
Pole nie możę być puste
Powód zgłoszenia
Pole nie możę być puste
Anuluj
Dodaj odpowiedź do komentarza:
Anuluj

Może Cię zaciekawić

Sport

Pozostałe

Twój news: przyślij do nas zdjęcia lub film na [email protected]